#Pablieton Granice respektowania sejmowego obyczaju
Jesteśmy świadkami żywiołowej dyskusji o tym czy klub PiS ma prawo desygnować do prezydium sejmu Elżbietę Witek, dotychczasową marszałek tej instytucji.
Otóż, niezłomnie stoję na stanowisku, że PiS ma do tego prawo. Mogą sobie wystawiać kogo chcą. Czym innym jest jednak konieczność respektowania owego obyczaju.
Elżbieta Witek zapisała się w annałach parlamentaryzmu jako marszałek wielokrotnie łamiąca regulamin sejmu i Konstytucję RP. Skrajnie stronnicza, skrajnie oddana partii. To fatalna kandydatura. Tu nawet nie potrzeba wytrawnej i długiej dysputy.
Kaczyński specjalnie wystawia akurat tak skompromitowaną osobę, by podzielić opozycję co do respektowania obyczaju a nadto, by pokazać, że „Państwo to wciąż ja”. Wszystko mogę.
Przyjęcie jej kandydatury byłoby zatem potwierdzeniem, że reszta sejmowych klubów zamknęła oczy na wieloletnie parlamentarne barbarzyństwo, którego filarem, żeby nie napisać laską marszałkowską, była obecna marszałek.
Jest jednak jeszcze druga strona medalu…
Zastanówmy się przez chwilę czym w istocie jest obyczaj wolnego wskazywania członków prezydium przez poszczególne kluby. Wyobraźmy sobie, że J. Kaczyńskiemu przyjdzie ochota zrobić
wicemarszałkiem… Mejzę.
Tak, bo Słońce Bałtyku wstanie rano lewą nogą, potknie się o kota i przywali głową w butlę z tlenem. I w tejże cudownej głowie narodzi się tak machiaweliczny pomysł.
I co wówczas?
Szanujemy obyczaj? Naprawdę….??? Miłego.