#Pablieton O Dudzie Sebastianie Andrzeju synu Jana, słów kilka…
Prezydent Rzeczypospolitej. Wspaniała, dumna nazwa. Wspaniały, dumny urząd. I w tym tkwi problem. Andrzej Sebastian Duda robi bowiem wszystko, by to zaszczytne przecież stanowisko kojarzyło się tak samo, jak Trybunał Konstytucyjny, publiczne media czy Krajowa Rada Sądownictwa. Zatem instytucje na wskroś „spisizowane”. A to jest bodaj najgorsza obelga, którą w cywilizowanym można kogokolwiek i cokolwiek nazwać. Oznacza bowiem całkowitą utratę autorytetu, znaczenia, powagi i – co tu ukrywać – klinicznie podły wizerunek.
Andrzej Sebastian Duda miał wiele wpadek. Razem z PiS zdewastował sądownictwo, wielokrotnie łamiąc konstytucję. W trakcie kampanii wyborczej 2019 roku szczuł na osoby LGBT i politycznych przeciwników nie gorzej, niż Kaczyński. Pokazując, że jest i chce być prezydentem tylko części Polaków, którym odpowiada dość białoruska wizja jego prezydentury.
Jego opowieść o Unii Europejskiej zaś nacechowana jest tak widocznym kompleksem niższości, że jest to po prostu śmieszne. Duda nienawidzi Wspólnoty, ponieważ ta zwyczajnie go przerosła. Nie ukorzyła się przez doktorem Dudą, nie padła na kolana, nie doceniła jego reformatorskiego, na modłę Orbana, zmysłu.
Smutne zdjęcia samotnego Andrzeja Sebastiana z unijnych imprez wskazują, że tytan z Krakowa niezbyt dobrze się tam adoptuje. Stąd i „wyimaginowana wspólnota”, stąd i masa innych inwektyw, którym tak ochoczo Duda obrzuca UE. Może gdyby ktoś tam podszedł do Andrzejka Sebastianka pogłaskał, zagadał, pochwalił, to kto wie… Ale niewielu chce mieć fotki z dziwacznym klonem Orbana.
Pan Andrzej Sebastian zablokował również środki z KPO, bo nie podobało mu się, ze ktoś usiłuje podważać JEGO prezydenckie prerogatywy. Dziecko zatem obraziło się, zabrało zabawki a wraz z nimi miliardy dla Polaków. Nic to, że wcześnie Pan Jędrek Sebastian zrobił dokładnie wszystko, by naruszyć cywilizowane normy państwa prawnego.
I…
Wciąż wielu dziwi się, że Andrzej Sebastian nie wyrósł na tyle, by zmusić się do godnego zachowania w sytuacji, gdy jego totumfaccy tracą władzę. Nie mogło być inaczej.
Urząd Prezydenta to złe miejsce dla ludzi, którzy do niego nie dojrzeli. Jeśli popatrzymy wstecz, to przecież poprzednicy pana Jędrka Sebastiana potrafili w takich sytuacjach godnie się zachować. Czy to był Aleksander Kwaśniewski czy Lech Kaczyński. Każdy z nich miewał wpadki, popełniał błędy, ale to co wyprawia obecny lokator Pałacu Namiestnikowskiego rzeczywiście przypomina styl rosyjskich namiestników z czasów zaborów, którzy co prawda rezydowali w Zamku Królewskim, ale nazwa zobowiązuje… Prywata, prywata i jeszcze raz prywata.
Radosna działalność A. Dudy powoduje, że Urząd Prezydenta RP jest wizerunkowo topiony. Nie jestem Hanussenem, nie mam zdolności parapsychologicznych i nawet nie chcę zgadywać, jakie procesy myślowe zachodzą w głowie Pana Andrzeja Sebastiana. Niewiele obchodzi mnie czy ubzdurał sobie rząd dusz nad polską prawicą czy też chce być odźwiernym w ONZ. To jego problem. Od Prezydenta RP wymagam nie tyle powielania moich poglądów, co godności. Po prostu minimum godności.
Dziś Pan Jędrek Sebastian zachowuje się, jak banalny klon Mussoliniego. Napuszone miny, wojenna retoryka, przesadne gesty, rozbiegany wzrok i te infantylne połajanki… Dziecinne, śmieszne zachowanie. Jeśli A. Duda chce zostać prezydentem tej części Polaków, która wierzy, ze Ziemia jest płaska i opiera się na dwóch wielgaśnych wazkach i trójce słoni, to przyjął dobrą strategię. Taka trochę jak… Trump.
Z tym kryje się jednak coś co nazywam trybunalizacją urzędu. Czyli uczynieniem z ważnego urzędu kalki obecnego Trybunału Konstytucyjnego. Kiedyś instytucji niezwykle poważanej, dziś nawet nie tyle wzgardzonej, co zwykle śmiesznej.
I tego się obawiam. Pan Andrzej Sebastian bowiem przeminie a gruzowisko pozostanie. I kolejny lokator Prezydenckiego Pałacu będzie zmagał się z andrzejowo-sebastianowym odium. Prezydenta, który prezydentem był tylko z nazwy…